czwartek, 10 kwietnia 2014

A może by tak siłownia?




Robiąc zakupy w Carrefourze w Złotych Tarasach, zauważyłam przy wyjściu ze sklepu stend siłowni Jatomi. Nie byłabym prawdziwą kobietą gdybym się nie zainteresowała o co chodzi.
Dwie miłe panie rozdawały zaproszenia (a właściwie zbierały zapisy) na darmową wejściówkę do wyżej wymienionego klubu. Nie wywarło to na mnie zbytniego wrażenia, ale raz zasiane ziarenko zaczęło kiełkować.
Po przyjściu do domu zaczęłam się nad takim ewentualnym zwiedzeniem tego klubu zastanawiać. Ponieważ stan moich kolan się nie poprawia, pomyślałam, że może trener mógłby mi coś podpowiedzieć - czego unikać, jakie ćwiczenia mogę bezpiecznie wykonywać...

Z nastawieniem na poradę trenerską, przy następnej wizycie w Złotych, podeszłam do stendu i zapisałam się na "wizytę".
Umówionego dnia, o wyznaczonej godzinie, z zapakowanym strojem do ćwiczeń (wreszcie mogę poważnie przetestować moją  odzież Lidlową) i pełna entuzjzmu zameldowałam się przy stendzie.
Jedna z pań, zabawiając mnie rozmową, zaprowadziła mnie na siłownię, po drodze pokazując co i gdzie się znajduje. I tak, będąc klubowiczem możemy do woli korzystać zarówno z siłowni jak i z: dodatkowych zajęć, których grafik możemy sobie sprawdzić na wywieszonej tablicy, bądź w necie; kafejki internetowej; ekspresów do kawy lub możemy sobie zrobić herbatkę; "strefy relaksu" gdzie są jacuzzi, sauny mokra i sucha, leżaki oraz wyjście na taras. Najbardziej zaintrygowała mnie bezpłatna wypożyczalnia filmów DVD, gdyż nie rozumiem sensu jej umiejscowienia w takim miejscu?
Ale wracając do tematu: na wejściu dostajemy magnetyczną opaskę, dzięki której możemy przejść za bramki przy recepcji prowadzące na siłownię. Opaska ta jest jednocześnie kluczem do szafki, którą sobie wybieramy sami. Dla mnie jest to super rozwiązanie, bo nie muszę pamiętać numeru tylko umiejscowienie "mojej" szafki. W szatni są oczywiście toalety, umywalki i prysznice (położone w innej części szatni niż toalety - nareszcie ktoś o tym pomyślał), solaria pionowe, deski i żelazka do prasowania, suszarki do włosów, dyfuzory i prostownice. Jest też osobna sala dla kobiet, taka mini siłownia, co jest miłym dla nas rozwiązaniem, jeśli nie chcemy ćwiczyć obok napakowanych mięśniaków ;)

Tak więc zachęcona tymi wszystkimi pozytywami, ochoczo ruszyłam w poszukiwaniu trenera. Znalezienie takowego nawet nie było trudne, gdyż są oni oznakowani i Ci akurat wolni są w pobliżu "stolika trenerskiego" ;) Podeszłam więc do jednego z nich, wytłumaczyłam co i jak i... wtedy się zaczęło... Najpierw zostałam zważona i zmierzona analizatorem składu ciała firmy Tanita. Okazuje się, że mam aż 27,5 % tłuszczu! Pozostałe wyniki też nie sprawiły uśmiechu na mojej twarzy. Waga to 61,5 kg z czego tylko 42,1 kg to mięśnie. Z nawodnieniem też nie jest wesoło - 50,5%. Ogónie "żal", "traga" i co tam jeszcze chcecie...

Tu mój entuzjazm trochę opadł, ale ten tłuszcz trzeba jakoś wytopić, a wskakiwać na gorącą patelnię nie mam zamiaru. Zaczęliśmy od rozgrzewki a potem przeszliśmy do maszyn. Ponieważ nogi trzeba było sobie odpuścić, skupiliśmy się na plecach i rękach. Niestety nie wiem na jakie grupy mięśni były to ćwiczenia (musiałabym robić notatki, a iść z zeszytem na siłownię jakoś tak niezręcznie). W sumie ćwiczyłam na sześciu maszynach, po 15 powtórzeń - trzy serie. Przyznaję, że nie czułam się za bardzo zmęczona, ale kręciło mi się trochę w głowie. Potem szybki prysznic, jacuzzi i 5 min. sauny na rozgrzanie się. Przyznaję, że dawno nie czułam się taka zrelaksowana...

Jeśli ktoś ma ochotę, to z czystym sumieniem polecam skorzystanie z takiej wejściówki, nawet po to żeby sobie samemu wyrobić zdanie na temat tego klubu. Ja wyszłam stamtąd mega zadowolona. A widziałam, że panie dalej stoją przy Carrefourze i rozdają zaproszenia ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz